DeletedUser15806
Guest
Mozliwe, mozliwe.Nie wierzę, że Wielki Lew zaprzepaścił jedyną i zapewne ostatnią okazję na odwrócenie sytuacji na świecie. On nie popełniłby takiego błędu, to niemożliwe.
Mozliwe, mozliwe.Nie wierzę, że Wielki Lew zaprzepaścił jedyną i zapewne ostatnią okazję na odwrócenie sytuacji na świecie. On nie popełniłby takiego błędu, to niemożliwe.
No takMy się nie zrozumieliśmy przyjacielu. Odrzucenie takiej propozycji było by błędem, a niektórzy błędów nie popełniają.
No wlasnie o to chodzi. A tutaj Kohorta, CSW i Ocenzurowani od razu zgodzily sie na role sojuszy podleglych. Don Kichot niechcac tez pomogl. Spora lipa to wszystko. Z tym , ze my jestesmy w g.... po kostki, a te wyzej wymienione po szyje . Nikogo nie obrazajac, to tylko goła prawda.Gra każdego sojuszu ma wpływ na sytuację na świecie - mniejszą lub większą. Tak było między innymi i z Wami. Tą gra dla siebie niejako wpasowaliście sie w grę dla NZ - pomijam fakt, że w niewielkim stopniu (bo tak jak napisał Intruzor - sami doszli do tego co mają zaangażowaniem i systematyczna pracą) ale jednak.
Co do zasady masz racje - sojusze powinny grac dla siebie, ale nie może sie to dziać w oderwaniu od sytuacji na serwerze, bo jeżeli wysuwa sie lider to cała reszta powinna dążyć do przystopowania go, a nie z klapkami na oczach patrzeć na czubek swojego nosa nie bacząc na to co się dzieje do okola
Na tego bęcNa kogo wypadnie?
Najpierw Don Kichot. Potem moze juz wystarczyc procencikow zebranych z graczy calej koalicji. Taka jest zdaje sie umowa. I zaden sojusz nie wygra. Co bylo do udowodnieniaTak czy inaczej, jeżeli plotki z tego forum potwierdza się i Tuptusie oraz CK zniknie z serwera to sytuacja dotychczasowych paktowiczów i tych wiozących sie na plecach koalicji NZ moze stanąć pod znakiem zapytania - bo kiedyś szaraki sie skończą, a wtedy trzeba będzie zapewnić dalszą rozrywkę graczom z sojuszu. Na kogo wypadnie?
Nie wiem co bierzesz, ale szkodzi to tobie bardzo. Moi drodzy. Nie było żadnej oficjalnej propozycji ze strony Don Kichot, nikt reprezentujący nie odezwał się do mnie czy też do innego członka rady bezpośrednio z taką propozycją: NIKT. Swego czasu podejmowałem rozmowy (po fuzji z awanturnikami) z panem gmartem - usłyszałem jakieś farmazony na temat równowagi na świecie, chęci walki z NZ. Proponowałem nawet jakieś miasta z dolotem na front by umożliwić walkę. Gmart wkleił mi wtedy raport z podburzonego i zadeffowanego miasta Perteusa i stwierdził, że taka walka nie ma sensu. I sam ci gmart po tym napisałem, że tym sposobem pomagasz NZ, a osłabiasz koalicję walczącą z nimi..Myślisz jedno, robisz drugie...ale jest to sprzeczne ze sobą. Wtedy przegapiłeś idealny moment na zmianę sytuacji i złapanie równowagi o jakiej piszesz...a swoim działaniem doprowadziłeś do osłabienia koalicji walczącej z NZ. Taka jest prawda.Tu jeszcze sprzedam tajemnice alkowy zeby gracze Dezerterow mieli swiadomosc. Byla propozycja zeby Don Kichot przestal bic Dezerterow i pomogl koalicji anty NZ. Na to nie zgodzil sie Yavus. Czyli tak nie do konca bylem zukladowany z NZ.
miałem nie komentować, ale nie lubię jak ktoś się chełpi cudzymi sukcesami. Więc żeby nie było: Wy nie byliście naszym przeciwnikiem, Wy - podgryzając z bokowca - przeszkadzaliście nam* w wojnie z NZ. A że gryzliście zawsze przy akcjach NZ, to i miasta zabieraliście, czego odmówić Wam nie można. Tu już decyduje czysta matematyka..... (argumenty o współpracy w koalicji za 3,2,1....)
choć btw - czasem i nie bronione miasto trudno jest podbić
[*nam - czyli tuptusiom; bo o ile wiem, to kasyno tu nie grało, choć w adwokata kasyna bawić się nie zamierzam]
Tak czy inaczej, jeżeli plotki z tego forum potwierdza się i Tuptusie oraz CK zniknie z serwera to sytuacja dotychczasowych paktowiczów i tych wiozących sie na plecach koalicji NZ moze stanąć pod znakiem zapytania - bo kiedyś szaraki sie skończą, a wtedy trzeba będzie zapewnić dalszą rozrywkę graczom z sojuszu. Na kogo wypadnie?
W naszym imieniu rozmawialy z Toba Tuptusie bo nam sie ciezko gada. Ale olales ich propozycje . Tyle w temacie.Nie wiem co bierzesz, ale szkodzi to tobie bardzo. Moi drodzy. Nie było żadnej oficjalnej propozycji ze strony Don Kichot, nikt reprezentujący nie odezwał się do mnie czy też do innego członka rady bezpośrednio z taką propozycją: NIKT. Swego czasu podejmowałem rozmowy (po fuzji z awanturnikami) z panem gmartem - usłyszałem jakieś farmazony na temat równowagi na świecie, chęci walki z NZ. Proponowałem nawet jakieś miasta z dolotem na front by umożliwić walkę. Gmart wkleił mi wtedy raport z podburzonego i zadeffowanego miasta Perteusa i stwierdził, że taka walka nie ma sensu. I sam ci gmart po tym napisałem, że tym sposobem pomagasz NZ, a osłabiasz koalicję walczącą z nimi..Myślisz jedno, robisz drugie...ale jest to sprzeczne ze sobą. Wtedy przegapiłeś idealny moment na zmianę sytuacji i złapanie równowagi o jakiej piszesz...a swoim działaniem doprowadziłeś do osłabienia koalicji walczącej z NZ. Taka jest prawda.
PODSUMOWUJĄC: dorośli ludzie rozmawiają ze sobą. Jak kiedyś miałem sprawę do gmarta to się odezwałem choć nie darzę go sympatią. Więc do czego miałem się odnieść i jaką propozycję odrzucać skoro nikt się nie odezwał?
Tak, masz racje nasze sytuacje sa inne. Wy weszliscie ekipa od razu pod skrzydlami NZ. Don Kichot powstal z niczego miesiac po calej reszcie. A Awanturnicy by nas zjedli gdyby byli nieco bardziej zorganizowani. I Don Kichot od poczatku nie ma zadnych paktow i zadnej, nawet psychologicznej pomocy. I prawdopodobnie sam przegra, ale taki los tych ktorzy probuja wylamac sie z systemu. A co do wygrywania swiata dyplomacja to na cudakach ma jakies uzasadnienie bo tam moze wygrac kilka sojuszy. Tu w ten sposob nie wygra nikt , tylko zostala zepsuta zabawa jaka daje system dominacji.gmkgmk
Nie zgodzę się z takim postawieniem sprawy. W Grepo nie ma miejsca na granie samemu sobie. Każdy sojusz powinien mieć z tyłu głowy że walczy o końcowe zwycięstwo, ale to nie wyklucza konieczności współpracy między sojuszami. Dyplomacja jest kluczowym aspektem tej gry i jeśli ją nieumiejętnie prowadzić to automatycznie skazujesz sojusz na porażkę. Zresztą.. kiedy ostatni raz wygrałeś jakiś świat? Dawno temu, co? Można powiedzieć że Tuptusie posłuchały Twoich rad, nie próbowały na początku zbudować kontrkoalicji i dlatego przegrały. Gdy się odezwali na przykład do nas już było za późno.
Ze swoimi Don Kichotami uciekliście na sam skraj świata, w najnudniejsze miejsce na mapie. Jak się przenosiliście na peryferia m44 (nawet nie do centrum morza, ale na peryferia) to było to najłatwiejsze morze na świecie - spokojnie mogliście sobie tam grać bez paktów, bo z całym szacunkiem dla Awanturników to byli znacznie słabsi od Tuptusi, CK czy NZ. Pamiętam jak jeszcze na początku grudnia tłukłem do głowy Sparowowi, aby wbijał na m44 póki jest tam miejsce - gdyby to zrobili wtedy to teraz by byli w dużo lepszym położeniu. Nie ogarnął tematu i wprowadzili się tam Dezerterzy. Jego strata.
Pozycja którą wybrałem dla CSW była nie do obronienia bez pomocy ze strony NZ - choćby tylko psychologicznej. Z wysp startowych Tuptusi na nasze startowe ogniami płynie się tylko nieco ponad godzinę. Gdy my zakładaliśmy nasze pierwsze miasta Manfred miał już ich 6. Do centrum świata mamy tyle samo co Don Kichot, ale nasze morza się "odrobinę" różniły. Nikt nie przewidywał że Tuptusie tak szybko pękną, ale zanim my na nich polecieliśmy razem z NZ to zdążyli zrobić dwie akcje na nas. Słabe, ale jednak. Próbowali. A na Was ktoś zrobił akcję? My wchodząc na świat wybraliśmy na swojego wroga najsilniejszy sojusz na serwerze i jeszcze zdążyliśmy się z nimi pobawić trochę. Wy za to gdy dołączyliście do Koalicji to wybraliście stronę zdecydowanie silniejszą, więc nie porównuj się proszę do nas. Może i obecnie wyglądamy podobnie, ale przeszliśmy bardzo różne drogi.
Jeśli Ci to poprawia samopoczucie to możesz nazywać wszystkich wkoło sługusami NZ, ale ja się nigdy nie uważałem za ich sługusa. Moje postrzeganie świata jest w sumie bardzo podobne do Twojego - tyle że my nie mieliśmy takiego luksusu jak wy, że mogliście w spokoju zbudować swoją bazę i dopiero gdy będziecie gotowi to wyruszyć na wojnę.
Co do NZ - to są dobrym paktowiczem, a my staramy się im odwdzięczyć tym samym. Mamy wspólnego wroga, z którym się mieliśmy bić przez cały świat, ale niestety wróg okazał się papierowym smokiem tylko. Gdy go zabraknie to będę myślał co dalej - póki co walczymy razem.
Dotychczasowe propozycje, które padały od Tuptusi (i nie tylko) polegały na próbie nakłonienia nas do zmiany stron, ale to przecież z naszego punktu widzenia byłby strzał w kolano. Zamienić bycie "sługusem" NZ na bycie "sługusem" Tuptusi? Żaden interes. Tym bardziej że my mamy bardzo krótki front z NZ w porównaniu do naszego frontu z Tuptusiami i stalibyśmy się dla Tuptusi tym czym jest Kohorta dla NZ - zapleczem def. Nie opłaca nam się taki układ.
Bo oczywiście nie wierzę że Tuptusie (i CK) by chciały być naszymi "sługusami". To nie wchodziło w grę. PON z nimi? I zamknąć sobie możliwość nabijania na nich PW i rozwoju na m45? Jeśli CSW chce mieć choć cień szansy na końcowe zwycięstwo to my musimy się bić z Tuptusiami. Zresztą patrzeć jak z tygodnia na tydzień zmieniają swój stosunek do nas... bezcenne. "Co to za marny sojusz nam na plecy garudoo wrzucił" (Manfred) i "Są na dwie akcje" (Gwiazda) do "Rozdajecie karty" (Sir Kolin). Warto było
PS. nam NZ nie obiecało koronek. Obiecali nam coś lepszego, ale co - to na razie zachowam dla siebie
teraz jesteśmy początkowym faworytem, któremu noga się omsknęła i powoli stajemy na nogi i to mi się podoba.