Cos ciekawego faktycznie sie znalazlo. Mozna prosic o kilka uwag na temat win slodkich i polslodkich?
Kwestia cukru i "słodkości" samych owoców - mierzysz poziom cukru, robisz zgodnie z normą, klarujesz, butelkujesz, przechowujesz, udajesz że masz markę i masz wino pierwsza klasa
Jak trzeba to dosładzasz
Ominąłem coś Marcin?
W zasadzie nie
dlatego zastanawiałem się czy coś dodać.
Temat słodkich win jest ciężki jak Tokaj Aszu.
Czemu? Bo te „prawdziwe” słodkie wina są dość drogie.
Ponownie w dużym skrócie, bo inaczej się nie da bez tworzenia książki.
Już same nazwy są kłopotliwe, bo nie wszędzie stosuje się terminy pomocnicze „pół”, „bardzo” jak np. przy winach znad Loary. Na ogół to nazwy handlowe przyjęte i sprawdzające się w sprzedaży i dedykowane dodatkową etykietą przez dystrybutorów gdzieś z tyłu butelki. Ta terminologia łatwiej trafia do konsumentów. Nie lubię wytrawnych to wezmę półwytrawne lub półsłodkie. I wszystko jasne. Po co się rozwijać? W rzeczywistości wszystko reguluje zawartość „naturalnego cukru”. Regiony winiarskie mają swoje tabele i wytyczne określające rodzaj wina. Klasyfikacja na wytrawne lub słodkie, lub bardziej szczegółowa na „pół, bardzo czy likierowe”. Nie wszystkie apelacje przenoszą jednak to na etykiety, bowiem część konserwatywna winiarzy uważa, że wina szlachetne mogą być tylko wytrawne albo słodkie. Za to z bogatym twórczym podziałem opisowym - dzielące wina na lżejsze i cięższe w zależności od tanin, garbników,poziomu pektyn itd. Pisząc prościej można kupić naturalne dobre wino słodkie, które będzie lżejsze bardziej harmonijne i z większą kwasowością od wina półsłodkiego z innego regionu winiarskiego. Podobnie jest z wytrawnymi i tymi „pół”. Granica w smaku dla przeciętnego Kowalskiego jest nie do określenia. Dla jednych będą to pół dla innych jeszcze skrajne czyli wytrawne lub słodkie.
Zupełnie osobną kwestią jest „naturalny cukier”. Przy winach do 20 zł raczej ciężko znaleźć naturalne słodkie czy półsłodkie wina. Jeśli już to w Niemczech czy Austrii, gdzie robi się sporo takich win i faktycznie mogą być naturalne, co gwarantuje nam miejscowe prawo winiarskie. Niemcy np. klasyfikują swoje wina według dojrzałości gron w chwili zbioru (Kabinett, Spatlese, Auslese). Wszystko zależy od etykiety tzn. Jeśli trafisz niemieckie wino jakościowe oznaczone w skrócie jako QmP (Qualitatswein mit Pradikat) to masz pewność, że pijesz naturalne bez np. szaptalizacji czy innych zabiegów modyfikujących. Przy innych niestety trochę się kombinuje podczas winifikacji, choć pewnie nie we wszystkich. Dalej możesz mieć na etykiecie napis Beerenauslese (BA), co oznacza, że masz w ręku wino słodkie powstałe z owoców w większości dotkniętych szlachetną pleśnią. Eiswein – intensywnie słodkie wino z przemrożonych gron, czy Trockenbeerenauslese (TBA) także intensywnie słodkie, ale powstałe wyłącznie z gron dotkniętych szlachetną pleśnią (nie samo trocken, to jest wytrawne – częsta pomyłka).
Znacznie częściej będziesz widział jednak ceny zaczynające się od 30-60 zł. W tej kwocie poza Niemcami czy Austrią znajdziemy już ciekawe i całkiem niezłe wina słodkie czy półsłodkie z Gruzji Izraela, gdzie mamy bardzo dobry stosunek ceny do jakości. Oczywiście tradycyjnie Tokaj na Węgrzech, trochę win z Mołdawii, Bułgarii. Zaczynają się wina z Francji, Włoch, Hiszpanii itd., można naprawdę sporo wymienić tych z Europy i Nowego Świata.
Kluczem do ceny win słodkich jakościowych jest sposób, w jaki dochodzi do nasycenia cukru w gronach i późniejszej fermentacji oraz dojrzewania podczas winifikacji wina.
Mamy np. tzw. późne zbiory, gdzie winogrona tracą z czasem wodę. Obsuszają się zwiększając tym samym poziom cukru w gronach. Dzięki temu możemy osiągnąć wino słodkie czy półsłodkie.
Mamy też wina półsłodkie czy słodkie, które mogą być dotknięte szlachetną pleśnią, w wyniku czego dochodzi do uszkodzenia skórki grona. Dzięki czemu woda odparowuje, grono wysycha i staje się bardziej skoncentrowane. Odpowiada ona np. za produkcję Tokajów z Węgier, Sauternes z Francji czy Auslese z Niemiec. To górna półka słodkich win z cenami zaczynającymi się zazwyczaj od 60 zł. Te lepsze i bardziej renomowane marki z wielkich regionów możemy dostać sięgając niestety znacznie głębiej do kieszeni. Wachlarz cenowy szeroki i uzależniony nie tylko od regionu i producenta, ale od ilości zarażonych szlachetną pleśnią gron w stosunku do bazowego wina. Tam, gdzie jest ich najwięcej zazwyczaj też najwięcej płacimy.
W Niemczech robi się jeszcze znakomity eiswein czyli wino słodkie robione z gron, które zamarzły na krzewach - tzw. lodowe wino. Poza Niemcami produkuje się je w Kanadzie czy Austrii, ale chyba w Niemczech powstają najlepsze, choć zdania są podzielone.
Mała buteleczka 0,375 potrafi kosztować tyle co klasyczne Bordeaux.
Mamy też wina ze specjalnie wyselekcjonowanych szczepów, które w sposób naturalny mają tendencję do obsuszania, a dodatkowo podsusza się je na specjalnych matach jak We Włoszech czy Hiszpanii – zresztą to powszechna metoda w wielu krajach winiarskich o cieplejszym klimacie. Co prawda niektóre wina dłużej podlegają dojrzewaniu i bardziej specyficznemu obciąganiu, by pozbyć się niechcianych aromatów ale są równie dobre, co te przedstawione wyżej. I też potrafią sporo kosztować. Nie będę wspomniał o słodkich winach wzmacnianych, bo to osobny temat.
Ja osobiście za słodkimi winami nie przepadam, ale jeśli już kupuję dla siebie czy w prezencie, to sięgam po standardowego Tokaja np. od Dereszla – jak kasy więcej to po Tokaja Aszu 5 lub 6 P od Disznoko. Bardzo cenię też wina z Sauternes czy Barsac. Można dostać w przystępnej cenie np. Bastor Lamontagne i naprawdę dobre wina znad Loary choćby te z Montlouis, Vouvray, Coteaux du Layon,Quarts de Chaume czy Bonnezeaux
Za dobrą cenę można tu sięgnąć po Bonnezeaux od Vignobles Germain. Niestety niewszystkie pozycje na stałe dostępne są w Polsce. Można szukać w licznych sklepach specjalistycznych - tych tradycyjnych i internetowych. Można kupić też bezpośrednio z winnicy. Poza tym kilkanaście fajnych win dostaniemy w naszych marketach i spokojnie zmieścimy się w 50-70 zł. Ja kiedyś w Biedronce czy Lidlu kupiłem całkiem niezłe Sauternes z mniej znanej winnicy. Już nie pamiętam szczegółów, ale naprawdę się postarali. Trafili na jakąś promocję. Wino miało już powoli swój najlepszy okres za sobą, to wypuścili do sieciówek za dobrą cenę.
To tyle w dużym skrócie, na więcej nie mam czasu. W pracy sporo zajęć, w domu żona gna do obowiązków
. Tych co zanudziłem przepraszam, to ostatni wpis obiecuję.