Odp: Sytuacja na świecie Zakros
Honorowe wojny prowadzą Ci którzy je przegrali...
Mylicie się Polanusie i Ahmedzie (i inni podobnie sądzący)
To że w tej chwili, tu na tym świecie (choć z tego co czytam - także na innych, na których, dzięki bogom, nie grałem) doszliśmy do jakiegoś szaleństwa, gdzie wygrana staje się najwyższym celem dla którego łamie się słowa, podkłada świnie, przeskakuje z kwiatka na kwiatek, przekupuje ludzi by zdradzali towarzyszy broni czy zostawali szpiegami - to absolutnie nie świadczy o tym, że to jest jedyna droga do zwycięstwa.
Wróciłem po dość długiej nieobecności, od razu trafiając na Retimno.
Przez to że to najszybszy świat ściągnął podobno absolutną czołówkę graczy, nie tylko z Polski.
Tworzyłem tam Romę dokładnie w oparciu o te same wartości o które tworzę ją tutaj: honor, przyjaźń, lojalność.
Tak, przegrywaliśmy. Tak, staliśmy na skraju upadku. Tak, ponosiliśmy porażki.
Nie zdradzając sojuszników, nie wbijając noży w plecy, nie umieszczając szpiegów, szanując wszystkich rywali - poza ewidentnymi oszustami grającymi np. bootami, jesteśmy dziś tam nr 3.
Więc owszem - jak każdy, chcę wygrać ten świat.
Ale absolutnie nie mam zamiaru zniżać się do zdradzania przyjaciół, grania nie fair czy stosowania brudnych zagrywek.
Jak czytam gros ostatnich wypowiedzi tutaj i to zaraz po najważniejszych ponoć świętach w najbardziej ponoć katolickim kraju Europy to dosłownie ciarki mnie przechodzą.
Ja wiem, świat się zmienił i nadal zmienia.
Ale - ja mam zamiar w tym szaleństwie zostać sobą.
Zaś największą dumą napawa mnie w tym wszystkim, że wciąż znajduję osoby hołdujące podobnym zasadom.
Ludzi gotowych zaryzykować to co mają - np. by dochować wierności towarzyszom broni.
Więc - da się.
Ze spokojem czekam na głosy naśladowców Machiavellego
Chciałbym jednak przypomnieć tym, którzy nie do końca chyba doczytali to o czym on pisał: zły uczynek zawsze nazywał złym, a prawem jakie dawało księciu do posługiwania się nimi było zawsze dobro państwa.
Dobro, nie zwycięstwo za wszelką cenę.