Jugar nie ma sensu się denerwować, zawsze swoje porażki trzeba zwalić na innych
W
mojej ocenie to największym błędem Tuptusi było zlekceważenie wszystkich sojuszy w koło.
Zarówno i tych co byli przeciwko i tych co byli po tej samej stronie (czyli przeciwko NZ).
Jejku, jak ja panikowałam - SS dogada się z Tuptusiami i Tuptusie dają im deffa i my nie damy rady,
nie damy rady im i Dezerterom jednocześnie, bo do Dezerterów powoli sobie podchodziliśmy,
a SS było z nami na wyspach... Byli ogromnym zagrożeniem dla nas!
Tuptusie jeszcze były w miarę daleko (kilka wysp)...
Pamiętam akcje na nas, ledwo wyrabialiśmy, traciliśmy miasta, deffa mieliśmy za mało...
Było ciężko, cholernie ciężko, ale tego to już nikt nie widzi.
Zarywane nocki na rolki, by wysłać kolona lub wstać i wycofać deffa przed kolonem.
Wbijałam codziennie, z podkreśleniem na
codziennie - po kilkanaście buntów i sama miałam miasta
non stop podburzone przez naszych. I tak było na każdej wyspie blisko z czerwonymi.
Miast nie mogłam brać, bo ciągle musiałam mieć sloty na rolki.
Wyspa strategiczna przy Tuptusiach to była wyspa, gdzie jest mój Duży Miś.
Tam nie było dnia, by nie mieliśmy podburzonych miast.
Kto nie podburzył to później musiał się męczyć z obroną lub miasto tracił.
Och a jaka walka z Dezerterami była, jak oni nas cisnęli - masakra.
Miasto obecnie Hauntersa 004.Kropka - tam to była jazda z rolkami, nie było łatwo
Skupiliśmy się głównie na Dezerterach, tam było nasze uderzenie, a przed Tuptusiami się praktycznie tylko broniliśmy.
Jak Dezerterzy zaczęli słabnąć, to dopiero zaczęliśmy robić offy na wyspach, gdzie nam powbijały Tuptusie.
Akcje na Dezerterów były nadal, ale zaczęliśmy powoli robić walce, tam gdzie Tuptusie weszły i przy każdej akcji na Dezerterów,
lecieliśmy też tam, by rozproszyć troszkę deffa.
W końcu, po długim długim czasie, okropnie długim czasie doczekaliśmy się...
Upragniona przez wszystkich akcja na Tuptusie, ale odwlekana długo, bardzo długo i ...
Szok, totalny szok - no ale jak to tak? Oczekiwaliśmy tak ogromniej obrony, dzikiej walki, a na czym się skończyło?
Nie, nie lekceważymy nadal Tuptusi i czekamy na przebudzenie.
A Dezerterzy - normalnie czapki z głów, tyle walki i emocji
To tak w skrócie, jak wyglądał świat dla mnie, tylko dla mnie i z mojej strony.
Przypomnę, że jestem deffowcem, a do walców (głównie złożonych z rydków) zmusił mnie szef
Innego woja offensywnego nie robię, nie robię też ogni dopóki nie przekraczam 30 miast.
Uff, rozpisałam się - możecie hejtować