Sytuacja Najemników była na tyle trudna, że byli i nadal są w samym środku walk, atakowani z dwóch stron. Ale najgorsze okazało się co innego. Jak to czasami bywa, w sojuszu topowym znajdują się osoby, które mają misję rozwalić go od środka, a gdy się nie udaje, pomimo różnych prób, to są inne metody np. privy do ludzi i masowe namawianie ich do przejścia za plecami sojuszu, nie tyle nawet przez przeciwników, co przez krety i podburzycieli, których taka to była widocznie misja. Jeszcze gorsza jest sytuacja, gdzie osoby namówione w taki czy inny sposób, mające jeszcze na forum tematy z buntami ( a nie mające w wielu przypadkach zwykłej przyzwoitości), wychodzą bez słowa z sojuszu i idą do wrogów ( bywa, że do kolegów z innych światów, tak po znajomości) i co od razu robią? Nie minie nawet pół godziny, a już wysyłają kilkunastu szpiegów i atakują lub podburzają graczy, jeszcze przed chwilą wspierających kolegów z byłego soja, którzy dopiero co im pomagali lub jeszcze ich wojsko stoi w miastach tych atakujących, bo mają bw. Stracone miasta to nie tyle wina słabości czy braku planu, bo sojusz od samego początku był solidny, działał logicznie i w przemyślany sposób, co w dużym stopniu pokłosie zdrad właśnie, uszczuplenia o kilkanastu graczy ( nagle wyspy niebieskie oraz strategiczne zrobiły się mieszane), kombinacji ( różnych) za plecami rady oraz współgrajacych i atakowania byłych kolegów zaraz po wyjściu, gdy niektórzy wiedzieli, w których miastach co stoi akurat. Jakieś ustawki dotyczące poprzednich światów, przenoszone na nowy itd...Na układy nie ma rady, jak to mówi słynne powiedzenie. W każdym razie był duży potencjał, żeby w końcu nie było nudy, tego samego schematu, ale znowu ten potencjał został zniszczony w podobny sposób, jak na wielu innych światach wcześniej. Co kto woli.