No to spróbujmy jeszcze raz:
1)Na początku świata są sobie siepacze(1) i kronika(2), the haters(3) grają na helike bądź w futrach, świnki(4) jeszcze nie istnieją
2)Siepacze i kronika łączą się po końcu ochronek, po miesiącu zaczynają do nich dochodzić gracze z helike nazywając się tutaj hatersami, nie kronikarzami. Po 2 miesiącach część świnek kończy grę a reszta dochodzi do siepaczy.
3)Wszyscy są siepaczami/kronikarzami, bo tego czy ktoś jest waszym graczem czy nie nie definiuje czas spędzony w sojuszu.
I tu wszystko jest ok.
W przypadku koalicji, wygląda to tak:
1)Na początku świata jest veni(1), fobia(2), ośla(3) i futerka(4)
2)Po miesiącu(na oko), decydujemy się grać razem ale nie łączymy się przez wzajemną niechęć do siebie naszych graczy, za to ustalamy, że każdy sojusz przygotowuje określoną ilość osób do sojuszu dominacyjnego. Na potrzeby przykładu, powiedzmy że planujemy połączenie się w futerkach pod dominację.
3)Do dominacji podchodzą Futerka i gracze z nie wiadomo ilu sojuszy co do nich dołączyli. Nie mogą nazywać się futrzakami, bo nie, bo tylko siepaczem zostajesz w momencie zmiany soja
Wiem, co robię z logiką ale tylko żeby przedstawić nasz punkt widzenia a z resztą to sama napisałaś, że nie ważne ile się gra w danym sojuszu. W mojej opinii 90% z was to tacy kronikarze jaki byłby z mularda futrzak gdyby do nas dołączył. Nie ma problemu z łączeniem ekip ale nie ma też co udawać, że wbiliście tu jako zorganizowana grupa liczącą kilkadziesiąt osób bo tak nie było. Pamiętajmy, że to paliki postawione przez Grześka między siepaczami a kroniką na początku świata uświadomiły ich jak bardzo chcieli ze sobą pograć