Wiecie co... Ja nie wnikam jakie były rozmowy, kto z kim i kiedy i po co.
Tym się zajmuje góra. Dla mnie jako zwykłego członka sojuszu wiadomo jest jedno.
Ciastka bały się o swój tyłeczek, chociaż miały zapewnione, że Legion ich nie ruszy.
Ale co tam - trza się wykazać...
Dla mnie ich ataki były całkowitym zaskoczeniem, bo ostatnio miałam ograniczoną aktywność.
Owszem tracimy miasta - trudno by nie, jak całe morze 45 gdzie jesteśmy z Ciastkami jest bez deffa,
bo tam same offy robiliśmy. Wyście się przegrupowali - my nie, bo kopnęliście nas z zaskoczenia.
Ale nie martwcie się, Legion nie padnie tak szybko - jeszcze troszkę powalczymy
A tak nieco abstrahując - tęsknię za alfą - tam wróg, był wrogiem.
Sojusznik - sojusznikiem.
Zdradzający sojusz, był napiętnowany w sojuszu zdradzonym i w soju do którego doszedł.
Liczył się honor, nie wyścig szczurów.
Z przecwinikiem można było pogadać na poziomie, bez spinek, bo to tylko wojo było.
Myślałam, że Juktas jest nieco podobne. Oj pomyliłam się, ale trudno.
Aaaa i jedna rzecz - byłam przeciwna takiemu rygorowi, od dziś jestem za.
Każdego odchodzącego z sojuszy powinno się rozebrać!
Kiedyś na jakimś świecie widziałam zasadę - dojść do nas możesz, odejść już nie.
I tej od dziś zawsze będę się trzymać, bo ludzi z honorem już nie ma prawie.
